Pewnego razu Mark Twain, słynny amerykański pisarz i mówca, został zaproszony do wygłoszenia mowy na ważnej uroczystości.
Z natury był osobą pełną humoru i uwielbianą za opowiadane anegdoty.
Jednak tego dnia miał problem, zapomniał swoich notatek
Nieświadoma tego publiczność oczekiwała, że usłyszy jedno z jego błyskotliwych przemówień.
Twain, znając własną zdolność do improwizacji, postanowił zaufać swojemu talentowi.
Wszedł na scenę i z uśmiechem na twarzy rozpoczął mowę od słów:
„Panie i Panowie, są dwa rodzaje mówców: ci, którzy mają coś do powiedzenia, i ci, którzy muszą coś powiedzieć.
Ja niestety dziś należę do tej drugiej kategorii.”
Publiczność wybuchła śmiechem, a Twain kontynuował swoje improwizowane przemówienie, które okazało się być jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek wygłosił.
W Jego przypadku umiejętność zjednywania sobie ludzi humorem i szczerością sprawiła, że nawet brak przygotowania – nie stanowił większego problemu, a nawet obrócił się na dobre
Lecz co Mark Twain, to Mark Twain = a Ty -> wyobrażasz sobie siebie w takiej sytuacji?
Stoisz samotnie, na żywo (na scenie lub przed kamerą), ze świadomością, że ludzie czekają na to co powiesz ,a Ty masz czarną dziurę w głowie przez brak przygotowania?
Po co się wystawiać na takie ryzyko i nerwy – nie lepiej się przygotować wcześniej?
A chociażby ze mną?
i to zarówno tych mniej jak i bardziej publicznych