W taki sposób o problemie swojego partnera – szkoleniowca, napisała do mnie znajoma.
Wiadomość, którą od Niej otrzymałam (jakiś czas temu) brzmiała tak:
Kamil (imię zmienione) „Prowadzi kursy, szkolenia, zajęcia w szkołach gastronomicznych i na uniwersytetach.
Czasem prowadzi warsztaty, w ostatni weekend miałam okazję w nich uczestniczyć 🙈”
Piękny hotel, wspaniałe okoliczności, elegancki i przystojny on… beczący jak koza 🐐 🙈
Ma on świadomość, że podczas przemówień używa zbyt wielu rozpraszających przerywników „Eeeeee”. Także zdecydowanie, byłby to główny temat konsultacji 😊”
➡ Inna sytuacja.
Z takim „beczeniem” moje nieszczęsne uszy spotkały się nie tak dawno, na konwencie podczas wywiadu na żywo.
I nieszczęściem „kozą” był tam prowadzący 😅
Jeden mikrofon przekazywany z rąk do rąk, dwoje rozmówców i On.
Nie tylko zadawał pytania, lecz także dzielił się swoim przemyśleniami.
Co sprawiało, że mówił dość długo, bo wszystkie wypowiedzi naszpikowane były „yyyyyyyy”. „eeeeeeee” 😅
Mówi się „złośliwość rzeczy martwych”, a w tym wypadku błogosławieństwo – po którejś z takich wstawek = mikrofon zaczął odmawiać współpracy.
Włączał się i wyłączał.
Co prowadzący zaczynał mówić i „beczeć” – pach, mikrofon przestawał działać. Gdy tylko prowadzący zaczynał pukać i sprawdzać – cud nad cudna – znowu się włączał.
Przy trzeciej próbie i kolejnym „beczeniu” oraz wyłączeniu mikrofonu – publiczność nie wytrzymała i prychnęła śmiechem.
Prowadzący myślał, że ze względu na problemy ze sprzętem, natomiast ogólna wesołość była spowodowana tym, że nawet mikrofon chciał nam oszczędzić tych „beczących” pytań 😅
Masz pomysł co można polecić/podpowiedzieć takiej „kozie”, aby „beczenia” było mniej?
Ja mam kilka tipów, natomiast z chęcią dowiem się o Twoich, gdy napiszesz je w komentarzu 👇
Zapraszam do kontaktu przez formularz lub e-mail kontakt@jubilerwystapien.pl