Ciekawy temat podjęła Anna Różak (na linkdinie) w swoim wpisie zaczynającym się od słów „Pamiętacie ten post, że niby mam problemy małżeńskie, a naprawdę to szukam specjalisty do leasingu?”
Pod wpływam Jej publikacji podzieliłam się spostrzeżeniami z drugiej strony – ponieważ bywam polecana przez osoby, które nie korzystały bezpośrednio z moich usług, lecz np. czytały moje wpisy, widziały rozmowy ze mną lub mnie w akcji
- Czasami bywam polecana, ponieważ dana osoba czuje, że złapię chemię z jej/jego znajomym.
- Czasami dlatego, że nie zna bezpośrednio nikogo innego od wystąpień publicznych, a ktoś ma potrzebę.
- Czasami bo mnie lubi.
- Czasami bo uważa, że mam odpowiednią wiedzę.
Część tych rekomendacji przeradza się we współpracę a cześć nie, natomiast gdyby nie takie polecenie „ghostwritera” obie strony (potencjalny Klient i ja) moglibyśmy w życiu na siebie nie trafić.
+ z drugiej strony – gdy ktoś znajomi mi kogoś poleca, to przynajmniej mam większą pewność, że nie trafię na „bota” oraz zawsze mam możliwość o to aby dopytać dlaczego poleca właśnie tę osobę/firmę/usługę/produkt
Odpowiedź Ani:
„pewnie, mnie też polecają osoby, które nie wiedzą, jaki mam poziom świadczenia usług I masz rację, to potencjalnie ważny punkt styku, ale…
Ja polecenie traktuję bardzo osobiście, trochę podpisuję się pod tym, że „będzie pani zadowolona” (z całej mojej dostępnej wiedzy).
A jeśli wiem, że ktoś coś robi, ktoś inny tego czegoś szuka, to daję im namiary na siebie, ale raczej w tonie „znam takiego człowieka, sprawdź sobie” niż – „zrobi ci to świetnie”.
Dla mnie – ale podkreślam, dla mnie! – taki komunikat robi różnicę „
Ciekawa jestem jak Ty podchodzisz do tematu – polecasz tylko wtedy gdy samodzielnie czegoś doświadczyłeś/aś, a może jasno dajesz znać – polecam, lecz nie korzystałem/am, sprawdź czy Ci podpasuje?
Anna Różak dziękuję za Twoje wnioski oraz poruszony temat i naszą wymianę zdań